Chyba nikt nie zaprzeczy, że dzierganie jest moją wielką pasją. Mam wiele zainteresowań, robię mnóstwo rzeczy, niekiedy całkiem od siebie odległych i różnych, ale to właśnie dzierganie nazwałabym swoim głównym hobby. Poświęcam mu dużo czasu, energii i myśli, to pierwsza rzecz jaka przychodzi mi do głowy gdy ktoś pyta "czym się zajmujesz?". Dzięki dzierganiu mam swoją małą Chmurkę, więc farbowanie wełny, projektowanie wzorów czy fotografowanie produktów zdecydowanie wlicza się do tej pasji, bo wiadomo, nie obejmuje ona jedynie przekładania oczek. Oj tak, jestem dziewiarką, nie ma co do tego wątpliwości.
Mimo że ta pasja jest obecna w moim życiu na każdym kroku to nigdy nie odnajdywałam w sobie potrzeby otaczania się przedmiotami, które mniej lub bardziej do dziewiarstwa nawiązują. Nie podobają mi się kubki w sweterkach, torby, plecaki, ubrania z takim motywem, choć oczywiście skłamię jeśli powiem, że nic takiego nie mam. Bo mam ciepłe skarpetki z owcą i kłębkiem wełny, noszę płócienne torby z logo Julie Asselin, na ścianie wisi pięknie wyhaftowany obrazek z owcami od przyjaciółki. Ale przedmioty te muszą mi się po prostu podobać, tak obiektywnie. Sam motyw oczek czy drutów ani trochę mnie nie kupuje. Z tego samego powodu nie mam koszulek/plakatów/gadżetów dla fanów gier komputerowych, planszowych, Wiedźmina, Władcy Pierścieni, Harrego Pottera czy na przykład czegokolwiek od ulubionego wykonawcy (oprócz jego płyty:)).
Nie lubię wypełniać swojej przestrzeni i życia takimi produktami, dlatego prawdopodobnie nigdy nie wydziergam chodniczka, poduszek (choć posiadam jedną, przecudnej urody, którą otrzymałam w prezencie!), abażurów, łapaczy snów czy obrusów - nie odmawiam im urody, ale to po prostu nie jest mój styl. Prawdopodobnie, bo kiedy zastosuję lubiany przeze mnie umiar to podejście może się zmienić. Ale warunkiem koniecznym jest by to co stworzę, to co postawię na stole czy powieszę na ścianie nie przytłaczało, pasowało do wnętrza i nie krzyczało zbyt głośnio "patrz!!! ja robię na drutach!" :).
W gronie dziergających można obserwować mnóstwo przeróżnych gustów. Jedni kochają dzianinę w każdej formie, inni tylko i wyłącznie na sobie lub właśnie zupełnie na odwrót, są tacy co kochają szalone kolory i dyndające nitki, i Ci, dla których istnieją wyłącznie stonowane, klasyczne kolory i minimalistyczne kształty. Mimo że łączy nas pasja to nadal mamy swoje zdanie, charaktery i upodobania. I bardzo dobrze! Inaczej świat, nie tylko ten dziewiarski byłby wyjątkowo nudny.
Moje zdanie na temat przenoszenia motywu dziergania na każdy element wystroju czy ubrania już znacie, ale czemu właściwie poruszyłam ten temat? Bo dziergam obecnie coś, czego nigdy wcześniej nie planowałam! A mianowicie koc i do tego z kwadratów! Zastanawiacie się pewnie co w tym szalonego? :) A to, że po prostu za takimi kocami nie przepadam. Są dla mnie zbyt przytłaczające, za dużo się na nich dzieje, no po prostu nie trafiają w mój gust, nigdy nie chciałam mieć takiego w domu. To tak bardzo ogólnie oczywiście, bo koce i wzory są różne, ale tak się złożyło, że te kwadracikowe były na samym dole mojej listy ulubieńców :).
Co więc mnie skłoniło do zmiany zdania i co więcej - wzięcia sprawy w swoje ręce? Ten koc -klik! W zasadzie to on jeszcze nie powstał, a już mi się bardzo podoba... każdy kwadrat posiada taki sam, delikatnie ażurowy wzór, zaś kolory na tym zdjęciu pięknie ze sobą grają, no i ten beż na krawędzi! Miodzio :) Ale to jeszcze nie przesądziło sprawy.
Obecnie posiadam dość napięty grafik i brak mi czasu na beztroskie szukanie wzorów czy projektowanie swoich własnych, na dodatek czekam na dostawę bazy do farbowania, więc nie mam gotowych motków na zaplanowany projekt (klik!). Skończyłam przed weekendem niedobry różowy sweter i zostałam z pustymi rękoma. I przyszło olśnienie! Dzierganie jednego kwadratu zajmuje maksymalnie dwa dni, jest to więc idealny projekt dla kogoś kto nie lubi, tak jak ja, mieć dwóch robótek na drutach, nie chce mieć pustych rąk i jednocześnie nie przepada za dzierganiem "wypełniaczy" w postacie próbek kolorów czy wzorów. Kwadraty będą powstawać szybko, choć sam koc dość powoli. Będę tworzyć kolejne elementy między jednym projektem a drugim, i żadne druty czy myśli nie będą zajęte nieskończonym projektem. Plan idealny!
Najważniejszy był dobór kolorów i wzoru. Oczywiście, podobnie jak Melanie, decyduję się wyłącznie na jeden ażurowy wzór, by koc był delikatny i romantyczny. Kolejny plus to wykorzystanie niewielkich kulek włóczki, które zostały po poprzednich projektach. Nie mam ich zbyt dużo, bo nie lubię gromadzić, a na dodatek ograniczam się w tym projekcie wyłącznie do odcieni przydymionego różu, beżu i zieleni, by wszystko ze sobą dobrze grało, ale na szczęście na start mam już kilka moteczków.
Jak widać jest to kolorystyka niemalże identyczna z moim Find Your Fade. Jeden kwadrat gotowy, drugi w odcieniach zieleni i różu zaczęty. Korzystam z tego wzoru - klik! Używam włóczek grubości fingering i drutów 3.5 mm. Powstał mi kwadrat o boku 23 cm.
Planuję zrobić niewielki koc, taki, który będzie leżał w salonie, na kanapie (o ile akurat będzie czas na różowo-zielony wystrój) i czekał aż komuś zmarzną nogi lub ramiona :). Ciekawa jestem jak długo zajmie mi skompletowanie odpowiedniej liczby elementów!
A jak jest u Was? Lubicie otaczać się "dzierganymi" przedmiotami? Dziergacie elementy wystroju domu, torebki, kapcie?
Pozdrawiam Was serdecznie!
Marzena