Nie pisałam jakiś czas. Nie pisałam bo dziergałam!:) Ale dziś na reszcie czuję, że mam "wolne" i mogę siąść i opisać ostatnie dni. Zacznę od spotkania robótkowego, bo było cudowne! W sobotę przed południem przyjechała do mnie Paula, znana Wam z bloga cuat5.blogspot.com. Spędziłyśmy baaardzo miło cały ten czas, który miałyśmy dla siebie przed spotkaniem. Najchętniej to zapraszałabym Paule do siebie co tydzień:). Spotkanie, takie jakie miało miejsce później, organizowałabym równie często!
Nawet nie zauważyłam kiedy zbliżyła się 21, godzina zamknięcia kawiarni. Dziewczyny, kiedy powtórka?:)
A w środę, razem z Mateuszem, wybraliśmy się z rana do ZOO - generalnie to bardzo często tam chodzimy, ale tym razem był nowy cel, zwany Afrykarium. Dopiero co zostało otworzone, ale odczekaliśmy trochę by nie trafić na tłumy, które z pewnością były tam w pierwszych dniach. W środę wcale nie było pusto, przyjechały wycieczki szkolne, które nie dawały o sobie zapomnieć.
W nowym budynku, jak wskazuje nazwa, są zwierzęta z Afryki, między innymi: pingwiny, hipcie, rekiny, żółwie i płaszczki. Mają też być małpy i ptaki, ale trzeba będzie na nie poczekać. Inaczej wyobrażałam sobie to miejsce, aczkolwiek nie rozczarowuje. Szkoda, że zamiast standardowych tabliczek z opisem zwierząt są wyświetlacze, które podają bardzo mało informacji i co chwile pokazują inne zwierzę. Problem jest taki, że musimy stać i czekać, aż pojawi się interesujący nas opis... Na dole słodka płaszczka i szalejące pingwiny:
Przy okazji wyrażę swoje... zdziwienie i... (a szkoda gadać:)). Przy akwarium, w którym pływają manaty - ja akurat znam te zwierzaki, rozpoznałam je od razu, ale rozumiem, że nie każdy potrafi - dzieci (wiek wczesnoszkolny) krzyczą: "Proszę Pani!!! Kongi! Tu są kongi!". Ja, lekko zdziwiona patrzę na tą Panią, a Ona nic! Nie opowie, nie poprawi, nic kompletnie. A obok wyświetlacz na którym widnieje napis: "Kongo (pochodzenie), Manaty". Zdębiałam. Chyba powinniśmy umieć odróżnić nazwę kraju/rzeki od nazwy zwierząt? Jakieś podstawy? Cokolwiek... I te dzieci teraz pojadą do domu i święcie przekonane o swojej racji opowiedzą rodzicom o pływających grubaskach, zwanych Kongo!
No dobra, koniec złośliwości, na razie. Poszliśmy później - oczywiście - do zagrody małych zwierząt. Moje ulubione miejsce w ZOO:)
Przed wejście do zagrody stoi maszynka z karmą dla zwierząt, kosztuje cały 1 zł. Zwierzakom nie szkodzi, smakuje i każdy może je wtedy karmić. Po pierwszym zdjęciu widać, że bardzo to lubią. Malutka koza angorska nawet gdy nie miałam dla niej karmy, okazywała mi sympatię.
No i znowu będą złośliwości...ech. Ja bardzo lubię zwierzęta, ale to bardzo, bardzo. Lubię o nich czytać, głaskać, patrzeć, słuchać. I kto by pomyślał, że jeszcze w tych czasach, ludzie wielce poinformowani, ludzie uważający się za myślących, potrafią, mając wszystko inne w poważaniu, dokarmiać zwierzęta w ZOO, ludzkim, słonym jedzeniem, jak np. paluszki, albo tictacami! Może ktoś powie, że jestem przewrażliwiona, albo gadam głupoty. Trudno. Ale zwierząt w ZOO się nie karmi i już. Nie daje się małpom cukierków! A pozwalał na to tatuś uroczej gromadki, sam dając im do łapki cukierki. Może i jestem złośliwa, ale zawsze upominam takich ludzi. Bo może jeden cukierek krzywdy nie zrobi, ale jak pomyśli w ten sposób sto odwiedzających i każdy coś tam od siebie wrzuci, to sprawa wygląda inaczej. No, wyraziłam swoje niezadowolenie!:)
A teraz coś przyjemnego, a przynajmniej dla mnie. Długo mi coś szło - a tu dwa spotkania, na których dziergałam czapkę, a tu Wiedźmin, który chce by poświęcić czas wyłącznie jemu - ale dziś rano skończyłam mój bursztynowy sweterek, i już sobie leżakuje, pięknie pachnąć jaśminem.
Liczę na zdjęcia w weekend. To, gdzie będą, i jak się wystroję, wiedziałam już zanim nabrałam oczka na druty:). A teraz lecę kupić mu dwa guziczki, a potem biorę się za czapkę.
Pozdrawiam,
Marzena
Nawet nie zauważyłam kiedy zbliżyła się 21, godzina zamknięcia kawiarni. Dziewczyny, kiedy powtórka?:)
A w środę, razem z Mateuszem, wybraliśmy się z rana do ZOO - generalnie to bardzo często tam chodzimy, ale tym razem był nowy cel, zwany Afrykarium. Dopiero co zostało otworzone, ale odczekaliśmy trochę by nie trafić na tłumy, które z pewnością były tam w pierwszych dniach. W środę wcale nie było pusto, przyjechały wycieczki szkolne, które nie dawały o sobie zapomnieć.
W nowym budynku, jak wskazuje nazwa, są zwierzęta z Afryki, między innymi: pingwiny, hipcie, rekiny, żółwie i płaszczki. Mają też być małpy i ptaki, ale trzeba będzie na nie poczekać. Inaczej wyobrażałam sobie to miejsce, aczkolwiek nie rozczarowuje. Szkoda, że zamiast standardowych tabliczek z opisem zwierząt są wyświetlacze, które podają bardzo mało informacji i co chwile pokazują inne zwierzę. Problem jest taki, że musimy stać i czekać, aż pojawi się interesujący nas opis... Na dole słodka płaszczka i szalejące pingwiny:
Przy okazji wyrażę swoje... zdziwienie i... (a szkoda gadać:)). Przy akwarium, w którym pływają manaty - ja akurat znam te zwierzaki, rozpoznałam je od razu, ale rozumiem, że nie każdy potrafi - dzieci (wiek wczesnoszkolny) krzyczą: "Proszę Pani!!! Kongi! Tu są kongi!". Ja, lekko zdziwiona patrzę na tą Panią, a Ona nic! Nie opowie, nie poprawi, nic kompletnie. A obok wyświetlacz na którym widnieje napis: "Kongo (pochodzenie), Manaty". Zdębiałam. Chyba powinniśmy umieć odróżnić nazwę kraju/rzeki od nazwy zwierząt? Jakieś podstawy? Cokolwiek... I te dzieci teraz pojadą do domu i święcie przekonane o swojej racji opowiedzą rodzicom o pływających grubaskach, zwanych Kongo!
No dobra, koniec złośliwości, na razie. Poszliśmy później - oczywiście - do zagrody małych zwierząt. Moje ulubione miejsce w ZOO:)
Przed wejście do zagrody stoi maszynka z karmą dla zwierząt, kosztuje cały 1 zł. Zwierzakom nie szkodzi, smakuje i każdy może je wtedy karmić. Po pierwszym zdjęciu widać, że bardzo to lubią. Malutka koza angorska nawet gdy nie miałam dla niej karmy, okazywała mi sympatię.
No i znowu będą złośliwości...ech. Ja bardzo lubię zwierzęta, ale to bardzo, bardzo. Lubię o nich czytać, głaskać, patrzeć, słuchać. I kto by pomyślał, że jeszcze w tych czasach, ludzie wielce poinformowani, ludzie uważający się za myślących, potrafią, mając wszystko inne w poważaniu, dokarmiać zwierzęta w ZOO, ludzkim, słonym jedzeniem, jak np. paluszki, albo tictacami! Może ktoś powie, że jestem przewrażliwiona, albo gadam głupoty. Trudno. Ale zwierząt w ZOO się nie karmi i już. Nie daje się małpom cukierków! A pozwalał na to tatuś uroczej gromadki, sam dając im do łapki cukierki. Może i jestem złośliwa, ale zawsze upominam takich ludzi. Bo może jeden cukierek krzywdy nie zrobi, ale jak pomyśli w ten sposób sto odwiedzających i każdy coś tam od siebie wrzuci, to sprawa wygląda inaczej. No, wyraziłam swoje niezadowolenie!:)
A teraz coś przyjemnego, a przynajmniej dla mnie. Długo mi coś szło - a tu dwa spotkania, na których dziergałam czapkę, a tu Wiedźmin, który chce by poświęcić czas wyłącznie jemu - ale dziś rano skończyłam mój bursztynowy sweterek, i już sobie leżakuje, pięknie pachnąć jaśminem.
Liczę na zdjęcia w weekend. To, gdzie będą, i jak się wystroję, wiedziałam już zanim nabrałam oczka na druty:). A teraz lecę kupić mu dwa guziczki, a potem biorę się za czapkę.
Pozdrawiam,
Marzena